Pomoc drogowa – docenisz ją, gdy będzie ci potrzebna

pomoc drogowa staroźreby, pomoc drogowa Góra dk10, pomoc drogowa wyszogród, pomoc drogowa gąbin, pomoc drogowa gostynin, pomoc drogowa nowy duninów, pomoc drogowa dobrzyń nad wisłą, pomoc drogowa drobin, pomoc drogowa dk10, pomoc drogowa droga krajowa 10, pomoc drogowa lipno, pomoc drogowa sierpc, pomoc drogowa bielsk,

– Wcześniej było mi to obojętne – mówi nasz rozmówca, pan Mirek – dopiero gdy znalazłem się w trudnym położeniu, doceniłem samochód z napisem „Pomoc drogowa” i platformą na moje auto z tyłu. A właściwie to jego właściciela…

pomoc drogowa staroźreby, pomoc drogowa Góra dk10, pomoc drogowa wyszogród, pomoc drogowa gąbin, pomoc drogowa gostynin, pomoc drogowa nowy duninów, pomoc drogowa dobrzyń nad wisłą, pomoc drogowa drobin, pomoc drogowa dk10, pomoc drogowa droga krajowa 10, pomoc drogowa lipno, pomoc drogowa sierpc, pomoc drogowa bielsk,

Czwartkowy letni wieczór, autostrada w Turyngii. Leciwa renówka pana Mirka, wioząca oprócz niego żonę i trójkę małych dzieci, zaczyna kopcić, silnik nie reaguje, najprawdopodobniej zatarty. Szczęście, że długi łuk z góry i dość duże pobocze, udało się zatrzymać przy zblokowanych hamulcach.

– Stoimy na awaryjnych, żona dzwoni do ubezpieczalni i… dowiaduje się, że wykupiłem tańszą opcję bez obsługi za granicą…

Pozostaje się pomodlić, niemiecka laweta w jedną stronę jest prawdopodobnie droższa niż trzy auta pana Mirka. Jest jeszcze szwagier, ma tu prawie 200 km, ale nie może załatwić sztywnego holu. Robi się coraz ciemniej. I wtedy pojawia się on.

„Krzysiek, pomoc drogowa, co się stało?”





Właśnie tak się przywitał. Jechał do klienta, spóźniony, miał jeszcze prawie 500 km do celu. Ale zatrzymał się. W tej sytuacji był jak anioł zesłany z nieba. Żona pana Mirka o mało co nie rzuciła się mu na szyję. A gdy ładowali renówkę na lawetę, Krzysiek, jak sam o sobie powiedział, „pomoc drogowa – krążownik szos”, stwierdził, że zawsze się zatrzymuje, jak ktoś stoi przy grodze na awaryjnych. Taką przecież ma pracę.

Ten samochód to nie jest zwykła laweta

– Nie musiał stanąć. Zwiózł nas z autostrady i dołożył jeszcze paręnaście kilometrów do miejsca, gdzie przejął nas szwagier. Zadzwonił do swojego klienta i jeszcze go przepraszał – pan Mirek do dziś pamięta tamtą sytuację. – I jeszcze trochę się dziwił, że wszyscy jesteśmy mu tacy wdzięczni. A przecież uratował nas przed katastrofą, nawet wakacje nam się udały, chociaż z samochodem musieliśmy się rozstać. I jeszcze później znalazł nam kontakt do szrotu w Niemczech, w którym nie trzeba było płacić za złomowanie. No i niech ktoś mi teraz powie, że pomoc drogowa to tylko zwykłe usługi…